Na pierwsze spotkanie rekolekcyjne trafiłam 10 miesięcy po śmierci syna. Byłam załamana, wątpiłam w istnienie Boga i nie miałam siły żyć. Pierwszego dnia podczas mszy i konferencji zastanawiałam się co ja tu robię. Nie potrafiłam się otworzyć
i czułam że nie pasuję. Drugiego dnia była spowiedź i spotkanie z psychologiem ,a wieczorem msza i adoracja. Tego dnia ja wątpiąca matka uwierzyłam, że Bóg istnieje i kocha mnie. Podczas komunii świętej ujrzałam uśmiechniętą twarz mojego syna i już wiedziałam, że jestem we właściwym czasie i miejscu. Czułam się tak dobrze, jakbym była otulona ciepłym kocem. Wszyscy byli w podobnej sytuacji, już nie czułam się dziwadłem, okropną matką, która nie potrafiła uchronić własnego dziecka. Otrzymałam ogrom wsparcia i życzliwości. Na drugie rekolekcje leciałam już jak na skrzydłach i również się nie zawiodłam. Czułam się jak w domu, tak jak mówił ksiądz Jan. Poznałam nowe osoby, spotkałam dawnych znajomych i czułam się tak cudownie, że żadne Spa dla ciała nie może się równać. To było Spa dla duszy. Nie muszę dodawać, że już czekam na następne rekolekcje, mimo, ze wczoraj wróciłam ze Straszyna. Oczywiście, że ciągle się obwiniam, że tęsknie, płaczę, ale już wiem że nie jestem sama, że jest ze mną Bóg i pozostali rodzice ze wspólnoty, którzy przeżywają to samo i że wątpienie jest czymś normalnym. Nabrałam siły i wiary, że spotkam się z moim synkiem i że dzieli nas tylko czas.
Iwona G.
Straszyn wrzesień 2020