Miłość nigdy nie umiera
Śmierć bliskich przynosi cierpienie. Jest ono tym większe, im bardziej niespodziewanie ktoś odchodzi. Najbardziej jednak boli śmierć własnego dziecka. Nie ma tu znaczenia, czy nastąpiła w wyniku poronienia (przed narodzeniem), z powodu choroby czy wypadku (dziecko starsze). Śmierć to śmierć. Rodzicom bardzo trudno się z tym pogodzić. I nie ma się czemu dziwić, bo naturalnym jest, że to dzieci przeżywają odejście swoich rodziców. Sytuacja odwrotna jest niewyobrażalnym cierpieniem. Cierpienie to bierze się z miłości. Wszyscy wierzymy, że miłość jest wieczna. Jeden z teologów napisał wręcz, że „miłość jest najbardziej radykalnym protestem przeciwko śmierci” (G. Greshake). Nasz bunt, nasza niezgoda na śmierć bierze się więc z miłości. Miłości, która cierpi, która wykrwawia się z bólu i zranienia. Możemy to wszystko przełożyć na język wiary. Św. Jan napisał, że „Bóg jest miłością”. W takim razie czy wierzysz, że Bóg… cierpi razem z Tobą? Tak często bunt jest skierowany właśnie przeciwko Bogu. Czynimy Go winnym śmierci lub też posądzamy o bierność, brak zainteresowania naszym losem. Zawsze możesz to przed Nim wypowiedzieć. Ale… czy sytuacja Boga, który stał się człowiekiem, który cierpi i umiera na krzyżu nie pokazuje, że On jest po naszej stronie? Czy nie jest tak, że Bóg naprawdę rozumie Twoje cierpienie właśnie dlatego, że sam cierpiał? Być może nigdy nie zrozumiesz sensu swojego bólu. Może Twój żal przez całe życie będzie nieutulony. Mimo to możesz żyć nadzieją. Bo Bóg również nie zgadza się na śmierć. Dlatego Jezus zmartwychwstał – by pokazać, że śmierć można pokonać. Ale aby ją zwyciężyć, trzeba przez nią przejść. Taki sposób wybrał Bóg i każdy z nas również przez nią przejdzie. Niektórzy czynią to wcześniej, inni później. Ale jesteśmy wezwani do tego, by śmierć pokonać i możemy to czynić już teraz – żyjąc coraz bardziej miłością! Bo miłość pokonuje śmierć. Kiedy jest Ci źle, kiedy w sposób nieznośny odczuwasz stratę – nie kryj tego. Jednak pozwól też sobie przyjąć pocieszenie, dobre słowo, obecność. Przyjmij to nie tylko od drugiego człowieka (co jest ważne i bardzo potrzebne), ale również od Boga. On naprawdę rozumie, On naprawdę to przeżył, On przeszedł drogę, w której i Ty możesz pokładać nadzieję. Taki jest też cel mszy świętych i wspólnoty, która spotyka się przy parafii Matki Bożej Fatimskiej w Gdańsku na Żabiance (www.stratadziecka.pl). Z jednej strony spotykamy się z Bogiem, który jest naszą jedyną, prawdziwą nadzieją, z drugiej zaś staramy się przeżywać stratę, cierpienie i bunt we wspólnocie ludzi, którzy również doświadczyli straty, pocieszą i pomogą na wszelki inny sposób. Tam, gdzie gromadzi się wspólnota ludzi, tam Bóg jest pośród nich i daje odczuć moc nadziei i miłości. Zapraszamy Cię do współtworzenia tej wspólnoty, do przyjmowania nadziei i dawania jej innym. Nie bój się płakać. Nie bój się myśleć i mówić o Twoim dziecku. Nie bój się prosić o rozmowę, o przytulenie, o pobycie z Tobą. Nie bój się żyć miłością i walczyć o miłość każdego dnia. Uczyń z miłości cel Twojego życia, jego sens. Bo nasze ciało obumrze, kiedyś odejdziemy z tego świata, ale miłość nigdy nie umiera.