17 października 2009 r. byłam na Mszy Św. odprawianej z okazji Dnia Dziecka Utraconego na Gdańskiej Żabiance. Jestem po 2 stratach. Jedno z moich dzieci odeszło w 12 tygodniu ciąży, drugie na przełomie 6. i 7. miesiąca ciąży. Choć działo się to wiele lat temu, cały czas trwa we mnie ból. Nie zmienia tego fakt, że dzisiaj jestem szczęśliwą matką trzech córek i babcią sześciorga wnucząt.
Kiedy na początku Mszy odczytano imiona moich nienarodzonych dzieci, czułam się tak jakby w tej chwili ich obecność została obwieszczona światu, jakby w tej chwili zainicjowały swój żywot. Zostały wydobyte z ukrycia.
W czasach kiedy doświadczyłam ich śmierci o dzieciach zmarłych przed narodzeniem głośno nie wypadało mówić. Był to wstydliwy problem. Każdy chował go gdzieś głęboko w sercu i w miarę możności starał się żyć dalej. W naszej rodzinie od czterech pokoleń doświadczamy tego bólu. Znała go moja babcia, moja mama, ja i moja córka. Dlatego tak ważne było dla mnie odczytanie imion utraconych dzieci.
Po raz pierwszy w życiu czułam ich radosną obecność. Odnalazłam je w miłości jaką Chrystus wystawiony w Najświętszym Sakramencie napełniał moje serce.
Wierzę, że moje dzieci zostały powołane do życia z Jego i naszej miłości i w tej miłości dzisiaj trwają.
Wierzę, że kiedyś wszyscy się spotkamy i wtedy płaczu już nie będzie, i bólu już nie będzie… - tylko radość.
Bardzo dziękuję za zorganizowanie tej Mszy Świętej.