Jeszcze raz bardzo Wam dziękuje za rekolekcje. Tak niesamowitych emocji doświadczałam chyba tylko w najważniejszych dniach mojego życia... kiedy rodziły się moje dzieci czy kiedy brałam ślub.
To były bardzo intensywne dni... tak jak ktoś powiedział - była to operacja na otwartym sercu.
Będąc jeszcze na rekolekcjach postanowiłam, że ja też napiszę swoje świadectwo... te, które są na stronie już przeczytałam.
Zrobiłam to kiedy dowiedziałam się, że mój Syn jest ciężko chory. Był to początek tego roku...
Czasami wracam do tych świadectw. Czasami czytając wiem, że to były osoby, z którymi rozmawiałam właśnie podczas rekolekcji.
Trudno jest napisać takie świadectwo. Mózg sam się broni... a może to serce się broni przed powrotem do tych emocji.
Może dzisiaj się uda przejść jeszcze raz przez to, co już się wydarzyło.
"Można odejść na zawsze by stale być blisko"
Październik 2016
Jestem w ciąży. To moje drugie Dzieciątko. Starsze ma już 4 latka...ciesze się. Jestem taka szczęśliwa. Uśmiecham się do siebie jadąc autem, bo wiem, że w tym aucie nie jestem sama. Wiem, że pod moim sercem jest Ktoś.
Listopad 2016
Wyniki badań wzbudzają podejrzenie lekarza prowadzącego. Dostaje od mojej lekarki telefon. W ciągu godziny mam się zjawić w szpitalu. Wstaję od biurka, zostawiam kawę i jadę prosto z pracy do szpitala.
W szpitalu lekarze informują mnie, że ciąża jest pozamaciczna i trzeba ją usunąć. Nie zgadzam się. Nie wierze w to ze jest tak jak mówią. Czuje ze nie mogę się zgodzić. Jest przecież cień szansy, że się mylą...
Zostaje w szpitalu.
Kilka dni później słyszę piękne słowa. Ciąża jest prawidłowa i bliźniacza!
Pod sercem są dwie Istotki.
Wychodzę ze szpitala. Chce wrócić do pracy. Po tygodniu pojawiają się komplikacje. Wracam do szpitala na badania.
Lekarz informuje mnie ze widzi już tylko jedno Maleństwo...
Dostaje leki na podtrzymanie ciąży i nakaz leżenia. Leżę więc przez cały listopad i większość grudnia. Pod koniec grudnia Maleństwo pięknie rośnie i fika. Zaczynam wierzyć, że się uda. Zaczynam znowu beztrosko cieszyć się ciąża. Święta spędzamy z Mężem i Córcia u rodziców w górach. Sylwester ... Mąż patrzy mi w oczy i mówi... Już się nie mogę doczekać tego 2017 roku- będzie piękny...
Styczeń 2017
Badania genetyczne potwierdzają , że jest dobrze i że chyba jesteś Chłopcem. Ja mam w sercu niepewność i niepokój. Tydzień później robię badania jeszcze raz, prywatnie, dla spokoju serca. Właśnie na tym badaniu po raz pierwszy dowiaduje się, że jesteś chory. USG pokazuje poważne zmiany w Twoim ciałku.
Dostaje skierowanie na testy genetyczne i amniopunkcje. Test z krwi i słowa lekarza sugerują ze w najlepszym przypadku to "tylko" zespół Downa ale może to być też śmiertelna choroba genetyczna.
To boli. To bardzo boli ze mając Cie pod sercem wiem ze możesz być tak ciężko chory.
Wtedy po raz pierwszy słyszymy od lekarza słowo "terminacja". Nie wiem co to znaczy. Proszę o wyjaśnienie. Genetyk informuje mnie ze mam możliwość zabicia Cię...
Płaczę. Płaczę, bo jesteś chory. Płaczę, bo mogę Cię stracić. Płaczę, bo będziesz cierpiał jak się urodzisz. Płaczę, bo ktoś tak łatwo mówi o zabiciu drugiego człowieka.
Wracamy do domu. Jest po północy.
Kiedy budzę się rano, pytam męża czy to mi się śniło. Patrząc w Jego oczy wiem, że to nie był tylko zły sen, ten wczorajszy wieczór u genetyka zdarzył się naprawdę.
Robię amniopunkcję. Chce wiedzieć z czym będziemy się mierzyć. Chce wiedzieć na co chorujesz Syneczku.
Na wynik czekamy ok 3 tygodni.
Luty 2017
Kariotyp prawidłowy męski. Ta wiadomość dostajemy w piątek. Płaczę, tym razem ze szczęścia.
3 dni później idziemy na badania połówkowe. Kontrolne echo serca - formalność, która musimy załatwić, ponieważ pierwsze badania były złe. Ale to przecież tylko formalność, bo jesteś zdrowy - to wskazują wyniki amniopunkcji.
Lekarka, która robiła echo serca, była uśmiechnięta i bardzo pozytywna. Nagle wyraz Jej twarzy się zmienił i przestała opowiadać o tym, co widzi. Przeprosiła nas i wyszła na chwile.
Znowu miałam to uczucie, że coś jest źle. To uczucie miało mi towarzyszyć już do końca ciąży...
Lekarka wraca razem z ordynatorem oddziału wad wrodzonych.
Po raz drugi słyszymy słowo "terminacja". Wtedy już wiem co to słowo znaczy. Jasno mówimy , że nie zrobimy Ci krzywdy.
Lekarze mówią, żebyśmy to dokładnie przemyśleli, bo wada serca jest bardzo ciężka, że Twoje płuca przestały się rozwijać...Dają nam tydzień na decyzje.
Wracamy za tydzień. Synku, walczymy... żeby chociaż móc się z Tobą godnie pożegnać.
Wiosna 2017
Kontaktuje się z hospicjum perinatalnym. Szukamy specjalisty, który zdecyduje się Tobie w jakiś sposób pomoc. Sprawdzamy Twoje serduszko. Wada jaka była taka jest ale zdarza się mały cud. Wytworzyłeś sobie krążenie oboczne i Twoje płucka zaczęły się rozwijać.
Rośniesz. Uśmiechasz się do nas z usg.
Maj 2017
Komplikacje i podejrzenie kolejnych wad. Lekarze sugerują, że masz też zarośnięty przełyk oraz problem z nerkami.
Trafiam do szpitala. Znowu nakaz leżenia. Nie mogę wstawać. Dostaje leki zatrzymujące skurcze.
Póki jesteś we mnie - jesteś bezpieczny... tak myślałam.
Czerwiec 2017
Wstępnie mamy wyznaczona datę CC. Lekarze w Polsce podejmą się operacji. Konsultują się z lekarzami za granica żeby moc pomoc Ci Synku.
W piątek 2 czerwca ostatni raz widzę Twoją żywą buzię. Uśmiechasz się do mnie tak pięknie. Po raz pierwszy słyszymy, że nie jest nic gorzej, niż na ostatnim badaniu. Czekamy na Ciebie. Cały zespól lekarzy, z którymi rozmawialiśmy o Tobie, wie ze niedługo się urodzisz.
W nocy z soboty na niedziele mam sen. Śni mi się, ze umierasz... że odchodzisz ode mnie. Myślę sobie we śnie, że ... to dobrze bo nikt nie będzie sprawiał Ci bólu.
Rano budzę się i od razu wiem.
Wiem... że już Cię tu nie ma. Budzę męża, mówię, że musimy jechać do szpitala. 20 minut później Twój Tata przyjeżdża do naszej Córeczki, a ja ostatni raz zakładam ciążową sukienkę i z rozdartym sercem jadę do szpitala...
Na Izbie Przyjęć próbują znaleźć Twoje tętno. Mówię położnej żeby już nie szukała, mowie że nie znajdzie Twojego tętna, że Ciebie już tutaj nie ma. Zabierają mnie na usg i widzę czarną ziejącą dziurę. Tam zawsze stukało Twoje serce ... teraz widać czarna zastygniętą w bezruchu otchłań.
Przyjmują mnie na oddział... na porodówkę.
Leżę tam 3 dni, do momentu, kiedy dane mi jest trzymać Ciebie w ramionach.
Tych wspomnień, naszych wspólnych chwil nikt mi nie zabierze.
Wiem, że mi pomagałeś podczas porodu. Wtedy kiedy pojawiły się komplikacje i wtedy kiedy znieczulenie przestało działać.
Tylko wtedy poprosiłam Cie o pomoc.
Lato 2017
...
Mój mały chłopczyku... dziękuje Bogu za każda wspólną chwile. Dziękuję Bogu, że pozwolił mi wziąć Cię na ręce.
Byłeś bardzo dzielny.
Pan Bóg ofiarował Ci piękny prezent... anielskie skrzydła i niebo.
Kocham Boga za to, że pozwala mi być Mamą tak wyjątkowych dzieci. Córeczki na ziemi, Synka i Kruszynki w niebie.
Nic nie dzieje się bez przyczyny.
Jest tak ciężko ale czuje ze jesteś szczęśliwy. Mam rozdarte serce ale czuje spokój...
Zaufałam i spokorniałam ... niczego nie planuje. Poddaje się temu, co Pan Bóg dla mnie przygotował.
Wiem, ze tutaj na ziemi serce nigdy nie przestanie bolec ale wiesz Synku... uśmiecham się i ... jestem szczęśliwa.
Prowadź mnie Synku właściwą droga. Droga do Pana... czekaj na nas.
Dziękuję Ci za Twoją cichą obecność. Wiem, że jesteś blisko. Czuje Twoje szczęście...i się uśmiecham. Czasami przez łzy... ale przestałam je wycierać. Same zawsze wysychają.
Marta