Straraciliśmy 4 dzieci: Kacperka 9tc, Dobrusię ok. 10-11tc - ciąża pozamaciczna, Dominisia 11tc oraz Lidkę 23tc. Dwójka pierwszych dzieci nie jest pochowana.
Strata kolejnych dzieci sprawiła ze coraz bardziej oddalałam się od Boga, przestałam Mu ufać i wierzyć, mimo to nie przestawałam chodzić do kościoła, choć na mszy byłam obecna tylko ciałem, nieraz wychodziłam w trakcie mszy lub cała przepłakałam.
Po śmierci Lidki jeszcze bardziej oddaliłam się od kościoła, narastała we mnie złość i żal do Boga, przecież tak bardzo wierzyliśmy, że tym razem nas wysłucha, codziennie klękaliśmy do modlitwy, odmawiałam nowenne pompejańską, nosiłam pasek św. Dominika, modląc się o wstawiennictwo do niego i św. Rity. Cała rodzina modliła się za to maleństwo które nosiłam pod sercem. A jednak stało się inaczej. Myślałam Bóg po raz kolejny z nas zakpił, obwiniałam Go o śmierć naszych dzieci, codziennie się z Nim kłóciłam.
Dziewieć miesięcy po odejściu ostatniego dziecka wziełam udział w rekolekcjach ( choć wiedziałam od nich od dawna nigdy nie byłam na nie gotowa, od 2013 roku jeździliśmy na msze św. organizowane przez wspólnotę na Żabiance). Jechałam pełna obaw i strachu, myślałam " co mi mogą tam powiedzieć pewnie że Bóg tak chciał" . Jednak od samego początku było inaczej spotkałam wspaniałych księży, psychologów i rodziców. Praktycznie całe rekolekcje przepłakałam. Nie potrafię nawet opisać słowami tego czego doświadczyłam. Poczułam bardzo mocno obecność dzieci i Boga. Wszystko to co w sobie dusiłam od pierwszej straty a co nasilało się z każdą kolejną pękło. Pojechałam do domu umocniona.
Od tamtego czasu minęło kilka miesięcy,a we mnie zaczęło coś się zmieniać. Pogodziłam się z Bogiem, już go nie obwiniam. Częściej korzystam z sakramentów świętych. Nie wiem co przyniesie nam przyszłość, jakie plany wobec mojego męża
i mnie ma Pan Bóg. Czy jeszcze bedziemy cieszyć się z rodzicielstwa. Postanowiłam Mu zaufać. Wiem ze nasze dzieci są
w Niebie są bezpieczne i szczęsliwe, mamy swoich orędowników.
W październiku w Dniu Dziecka Utraconego ochrzciliśmy z mężem trójkę naszych pierwszych dzieci w Chrzcie Pragnienia w czasie mszy św. w Sankturium na Żabiance, najmłodsza córeczka została ochrzcona po porodzie przez pielęgniarkę. Gdy wychodziliśmy z kościoła odczułam wewnętrzny spokój, wszystkie nasze dzieci oddaliśmy w ręce Pana Boga.
Choć jeszcze nie umiem się modlić tak jak dawniej w rozmowie z Nim dziękuje Mu za nie. Jestem wdzięczna ze podczas ostatniej ciąży dane mi było poczuć ruchy dziecka. Robię małe kroczki do przodu w moich relacjach z Panem Bogiem, choć czas nie leczy ran a tylko przyzwyczaja nas do bólu słońce znów zaczęło świecić , choć nie jest to już to samo słońce. Czujemy obecność dzieci w naszym życiu, rozmawiamy z nimi a nawet śmiejemy się mówiąc o nich.
Wszystko to zawdzięczam rekolekcjom i czekam na następne by jeszcze bardziej umocnić się w wierze.
Ilona